niedziela, 7 sierpnia 2016

Roz.3 Odrobina adrenaliny nie zaszkodzi!

Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się niemrawo. Zupełnie zapomniałam, że od wczoraj mam nową rodzinę. Pierwsze moje skojarzenie było dosyć bliskie do jednego z moich marzeń, że leżę w łapach mojej ukochanej biologicznej mamy. Szybko się jednak ocknęłam, gdy zobaczyłam wylegującą się obok mnie Nalę. Musiałam się obudzić dosyć wcześnie, bo na zewnątrz było jeszcze ciemno.
Umiejętnie wymknęłam się z łap Sarafiny i cichcem przemknęłam przez śpiące jeszcze stado. Wybiegłam z jaskini i usiadłam na końcu skały.
Wpatrywałam się w wyłaniające z linii horyzontu słońce. Przypominały mi się dni wędrówki po Dalekich Ziemiach. Tam też każdego ranka patrzyłam na budzące się ze snu krwawe Słońce. Codziennie unosił się zapach świeżych traw i otaczała mnie przepiękna, gęsta mgła. Nie wiem dlaczego, ale zdawała mi się najcudowniejszym ze wszystkich wymienionych zjawisk. Była taka tajemnicza, zagadkowa. Zupełnie jak ja.
Usłyszałam dochodzący z dołu przeszywający odgłos darcia pazurów o skałę i przywarłam do ziemi. Zobaczyłam czerwonego lwa o czarnej grzywie, wyłaniającego się zza skalnej półki. Obserwowałam jak szybkim krokiem udaje się na północny-wschód.
- Ciekawe kto to? - powiedziałam.
- Wujek Simby. - usłyszałam natychmiastową odpowiedź.
Odwróciłam się szybko i ujrzałam roześmianą Nalę.
- Ładnie się tak wymykać i podglądać innych?
Zrobiłam się czerwona z zażenowania.
- Wcale nikogo nie podglądam. - prychnęłam chyba trochę zbyt ostro. - Nie ciekawi cię dlaczego wybiera się w kierunku terytorium Złej Ziemi?
- To jego sprawa. - odparła oschle. Widocznie musiałam ją nieco urazić.
- A ja tak czy siak wolałabym to sprawdzić. - naciskałam.
- Nie powinnaś sama się oddalać...
- Więc na co czekasz? A może się cykasz? - prychnęłam zaczepnie.
Speszyła się i dumnie uniosła głowę.
- Oczywiście, że nie! - odsyknęła i zbiegła pierwsza z Lwiej Skały.
Zadowolona, że udało mi się ją podpuścić pognałam za nią. Bujnie rosnąca trawa o kolorze wschodzącego słońca otaczała nas dokoła, tworząc dobrą kryjówkę przed podejrzanym. Niestety pogarszała również widoczność przez co w końcu zgubiłyśmy ślad.
- Wszystko twoja wina! - przekomarzałyśmy się po drodze, nie przestając iść w przypadkowym kierunku.
- Dostaniemy lanie i na tym się skończy! - prychała co chwilę Nala.
- Zamkniesz się wreszcie? Może jednak uda nam się w końcu odnaleźć zgubiony trop. - przystanęłam nagle, bo usłyszałam odgłos idącego niedaleko nas lwa. - Cicho! - syknęłam i przywarłam do ziemi.
- Niby dlaczego mam być...
- Zamknij się! - syknęłam ponownie, bo odgłos kroków stawał się coraz głośniejszy.
W końcu i ona przywarła obok mnie do ziemi. Z niecierpliwością i lekkim przerażeniem czekałyśmy na dalszy ciąg akcji.
Po chwili zobaczyłam jak dosłownie parę metrów obok nas przechodzi wysoka, koścista sylwetka. Zauważyłam, że Nala struchlała z przerażenia, kiedy lew zatrzymał się i zaczął węszyć. Ja nie czułam strachu. Raczej podekscytowanie.
Czerwony zwrócił nagle w naszą stronę głowę i zjeżył sierść na karku.
- Kto tu jest?! - krzyknął i ustawił się w pozycji bojowej.
Chciałam wstać, kiedy nagle poczułam jak Nala łapie mnie za łapę i przyciąga do ziemi.
- Co ty robisz? - szepnęła przerażona. - Zgłupiałaś do końca? Jeśli dowie się, że go śledziłyśmy to mamy przechlapane!
- W takim razie... - podskoczyłam i rzuciłam się do ucieczki dodając w biegu: - Wiej!
- Co?!
Nie widziałam czy za mną nadąża, bo nie oglądałam się za siebie. Mogłam jedynie słyszeć jej głośne sapanie i krzyki lwa goniącego za nami z wściekłością wymalowaną na pysku.
Kosmyki złotej i suchej od słońca trawy łaskotały mój nos, a drobne kamyki piekły w poduszeczki łap przy każdym kroku.
Dopiero po chwili zobaczyłam doganiającą mnie Nalę. Zaśmiałam się głośno. Kochałam to. Zawsze kochałam ten dreszczyk adrenaliny. Uczucie wiatru szarpiącego moją krótką sierść to najcudowniejsza rzecz na świecie!
- Widzisz w tym coś śmiesznego?! - zawołała moja siostra z oburzeniem.
- Myślałam, że lubisz przygody! - parsknęłam drwiąco.
- Bo lubię, ale bez narażania życia! - rzuciła na odczepnego.
- To co to za przygody? Chyba raczej zwykłe spacerki! - kpiłam dalej i coś czułam, że jeśli zostaniemy siostrami to nie obejdzie się bez kłótni.
Lew był coraz bliżej, zaledwie kilkanaście metrów za nami. Minęłyśmy po drodze wysoką akację i wtedy mnie olśniło. Zatrzymałam się gwałtownie i zawróciłam w kierunku drzewa.
- Co ty robisz?! - krzyknęła przestraszona Nala.
- Nie marudź tylko rób to co ja! - zakomenderowałam i zaczęłam wdrapywać się na drzewo. Miało wyjątkowo rozłożystą koronę, więc łatwo byłoby się tam ukryć. Wskoczyłam zgrabnie na jakąś gałąź, a z niej przeskoczyłam na wyżej położoną i ukrytą w gęstwinie liści. Zerknęłam na wdrapującą się za mną Nalę. Wskoczyła na gałązkę położoną metr pode mną i już miała zniknąć w gęstwinie liści, kiedy stało się nieszczęście... W trakcie skoku, gdy już chwyciła się przednimi łapami górnej gałęzi, jej pazury osunęły się ze śliskiej powierzchni pozbawionego kory kawałka gałązki i runęła w dół. Spadła na twardą ziemię i sapnęła ciężko. Upadek z takiej wysokości poturbowałby każdego, a już zwłaszcza lwiątko.
Zauważyłam nadbiegającego lwa. To koniec. Jeśli ją znajdzie jesteśmy skończone. Patrzyłam przez chwilę bezradnie jak przeciwnik nasłuchuje i węszy. Zaczął niebezpiecznie zbliżać się w kierunku pnia drzewa, czyli do miejsca upadku nieprzytomnej teraz Nali.
Rozejrzałam się błagalnym wzrokiem i zauważyłam sporej wielkości urwaną zwisającą gałąź. Podkradłam się cicho do niej i spróbowałam unieść ją w zębach. Była strasznie ciężka, a lew zbliżał się coraz bardziej do celu i na dodatek wyszczerzył kły. Podniosłam z trudem gałąź, zamachnęłam się i rzuciłam jak najdalej potrafiłam.
Agresor odwrócił natychmiast głowę, zastrzygł uszami i pognał w tamtym kierunku z okropnym rykiem wydzierającym się z jego gardła. Przeszył mnie zimny dreszcz.
Zeskoczyłam szybko na ziemię i podeszłam do Nali. Leżała nieprzytomna.
- Nala? Nala, obudź się! - rozpaczałam. Delikatnie przyłożyłam ucho do jej klatki piersiowej. Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam regularne, wolne bicie jej serca.
Zastanawiałam się przez chwilę co mam zrobić. Przeciwnik w każdej chwili mógł zdemaskować podstęp i tu powrócić. Delikatnie wzięłam lwiczkę na plecy i z trudem pobiegłam w stronę Lwiej Skały. Po drodze rozglądałam się za jakimś ratunkiem, bo dokładnie nie wiedziałam, w którym kierunku znajduje się dom.
- Głupia trawa! - prychnęłam i potknęłam się o wystający z ziemi kamień. Nala zleciała z moich pleców i przetoczyła się metr do przodu. Co najdziwniejsze nagle usłyszałam plusk i siostra znikła z pola mojego widzenia.
Zdziwiona pobiegłam natychmiast w tę stronę. Trawa nagle się skończyła ustępując miejsca suchej, jakby osmalonej ziemi. Krok przede mną znajdowało się ostre acz niewielkiej wysokości urwisko, z którego można było zlecieć prosto do zielonej, zatęchłej wody. Na dodatek były tam krokodyle! Cała masa!



Wypatrywałam przez chwilę Nali i ku mojemu przerażeniu nigdzie jej nie było. Niespodziewanie usłyszałam w oddali ochrypły kaszel. Z przerażeniem zauważyłam siostrę łapiącą się z rozpaczą pazurami za wystającą z wody gałąź.
- Ignis! - wrzasnęła, gdy zauważyła moją sylwetkę stojącą bezpiecznie na brzegu. - Ignis pomóż mi!
Z przerażeniem patrzyłam jak kilka krokodylów zauważa intruza na swoim terytorium.
- Plan, plan, plan. - mruczałam pod nosem rozglądając się wokół. W końcu wymyśliłam!
Wybiłam się jak najdalej tylnymi łapami i skoczyłam na rozwarty pysk krokodyla, który zamknął się z przeraźliwym kłapnięciem. Dosłownie skakałam po ich łbach aż dotarłam do roztrzęsionej Nali. Ponownie skoczyłam i... zawisłam na śliskim od zielnego osadu patyku nad siostrą.
- Dzięki za pomoc! - rzuciła kpiąco.
Krokodyle były coraz bliżej. Sytuacja była fatalna. Bestie rozwarły szczęki i...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
...i kilka pytanek XD
a)Czy Ignis i Nali uda się uratować?
b)Czy dostaną karę za wymknięcie się z domu i śledzenie stryja Simby?
c)Jeśli tak, to jaką?

4 komentarze:

  1. Hej! Wpadłam właściwie przypadkiem, z Google+ i blog bardzo mi się spodobał. Bardzo ładny wystrój - taki prosty i przejrzysty. Po drugie masz prawdziwy talent do pisania! Przyjemnie się czyta. Świetnie wychodzą ci opisy. Poza tym przypadła mi do gustu tematyka opowiadania. Jak na razie dla mnie wszystko jest na plus więc pozostaje mi tylko życzyć weny na kolejne rozdziały :D
    a) Musi się im udać! Plan był dobry, ale coś nie poszło, bywa... Na pewno coś wymyślą, a jeśli nie, to ktoś przyjdzie im z pomocą :D
    b) Pewnie tak, zwłaszcza że wpakowały się w kłopoty...
    c) No nie wiem, jak to powiedziała Nala: "Dostaniemy lanie i na tym się skończy!" XD

    Pozdrawiam, Dixie ♡ (PLANETA DISNEYA)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplement :-) Świat moich opowiadań to po prostu moje drugie życie ;-)

      Usuń
  2. Ja podobnie jak koleżanka, z Google+ wpadłam. Mi również bardzo się tu podoba. Twoje opowiadanie naprawdę zrobiło na mnie wrażenie! A tak szczerze to nie zawsze mówię prawdę... wiesz o co chodzi, ale teraz! Teraz mówię to co podpowiada mi serce!
    Widzę, że napisałam to z lekkim opóźnieniem, ale było warto.

    Odpowiedzi:
    1. Mam nadzieję, że tak.
    2. Ooooo tak, na pewno! I to nie złą... jak nie od rodziców to od Skazy.
    3. Wyobraźnię Skazy nawet mi trudno ogarnąć. Nie wiem, ale raczej nie będzie to nic przyjemnego...
    Pozdrawiam.

    Ps. Serdecznie zapraszam:
    https://sekretylwiejziemi.blogspot.com/?m=1
    Pojawił się już 5 rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń